Hollywood ma taką obsesję na punkcie origin stories, że nawet historie, które nie były pierwotnie origin stories, zostają przekształcone w origin stories. Przynajmniej tak jest w przypadku Śmierć na Nilu (2022), reżyser Kenneth Branagh i scenarzysta Michael Green's upscaled sequel ich polerowanej, ale pustej adaptacji Agatha Christie z 2017 roku Murder On The Orient Express. Zanim jeszcze dotrzemy do przedegipskiego, londyńskiego otwarcia filmu, mamy czarno-biały prolog rozgrywający się w okopach I wojny światowej w Belgii, gdzie poznajemy młodego Poirota (Branagh, cały CG-jouthified) i miłość jego życia (Susannah Fielding, aka Jennie z This Time With Alan Partridge), aby dowiedzieć się, dlaczego i jak doszedł do noszenia swojego wspaniałego zarostu. Tak jest, poznajemy historię powstania wąsów.
W opartym na lokalizacji morderstwie, gdzie dotarcie na Nil zajmuje 30 minut, a godzinę przed pierwszą śmiercią, wydaje się to trochę narracyjnie ekstrawaganckie. Ale Green i Branagh mają ku temu wystarczający powód: przyciągnięcie nas bliżej Poirota i zagłębienie się pod próżną, wybredną, cierpiącą na OCD powierzchowność. W rezultacie Nil czuje się o wiele bardziej osobiście niż Orient Express, z o wiele wyższą stawką. I to się opłaca, dzięki czemu ten film PCU (Poirot Cinematic Universe) jest o wiele bardziej satysfakcjonujący i wciągający niż jego poprzednik.
Branagh wydaje się bardziej komfortowy w roli, i to jest całkowicie właściwe, że jest najlepszą rzeczą w gwiazdorskim zespole, czy jego brutalne pytania są rufowe pióra French, Saunders lub Annette Bening, lub on jest miłością wyznając jego nieoczekiwane, nowo odkryte stronnictwo do "Bluesy" muzyki. Krawędzie, które pokazał w Orient Expressie złagodniały i jest to mile widziany progres charakteru.
Rozczarowujące jest jednak to, że tło nie jest tak wiarygodne i atrakcyjne, jak nasz detektyw frontman. Nigdy nie ma się wrażenia, że naprawdę jesteśmy w Egipcie, a już na pewno nie w tak ikonicznych miejscach turystycznych jak piramidy w Gizie i starożytna świątynia Abu Simbel. Wirtualna kamera Branagha zbyt często ślizga się po cyfrowych widokach, które cierpią na patynę zbyt ostrego, zbyt jasnego, złotego blasku fałszywości.
Zespół, w międzyczasie, jest mieszanym workiem pełnym nietrafionych akcentów: Rose Leslie robi za Francuzkę, Bening za Brytyjkę, Jennifer Saunders za Amerykankę, Russell Brand za pozera. Jako kluczowa postać Linnet Ridgeway, Gal Gadot zachowuje swój własny akcent, ale w roli, która przedkłada blask nad głębię, ledwie się wysila. Imponującym aktorkom, takim jak Letitia Wright i Sophie Okonedo, brakuje czasu ekranowego, by naprawdę zabłysnąć, podczas gdy niefortunne umieszczenie Armiego Hammera w kluczowej roli Simona Doyle'a - który stanowi jedną trzecią gorączkowego trójkąta miłosnego - okazuje się niemile rozpraszać. Zwłaszcza w scenie otwierającej film, w której wykonuje on parną, grindową scenę tańca z Emmą Mackey, jako jego źle traktowaną kochanką Jacqueline de Bellefort.
Pod pewnymi względami Śmierć na Nilu (2022) jest ofiarą okoliczności: targany kontrowersjami, opóźniony przez Covid i oczywiście pojawiający się po tym, jak Knives Out podniósł poprzeczkę dla nowoczesnego morderstwa-misterium. Ale jego mocne strony pozostają widoczne w klasycznym materiale źródłowym i przyjemnym podejściu Branagha do swojego bohatera-detektywa.
Śmierć na Nilu cały film https://vodfilmy.pl/filmy-online/smierc-na-nilu-2020-lektor-pl/